niedziela, 31 stycznia 2010

Rekrutacja do Fotoprezentacji z Kobasem Laksą





Rekrutacja do Fotoprezetnacji z Kobasem Laksą trwa!
Na Wasze zgłoszenia czekamy do 1 marca 2010 roku pod adresem animatornia@e.org.pl


Kobas Laksa // Urodzony 1971 r. w Białymstoku.
Mieszka i pracuje w Warszawie. Studia na wydziale MGR (grafika) w poznańskiej ASP.ukończone w 1996 tytułem magistra sztuki. Działania z dziedziny fotografia, performance, film_art oraz instalacji.
Zajmuje się dokumentalną fotografią manipulowaną oraz grafiką półużytkową. 
Reżyser i scenarzysta krótkich form filmowych, w tym teledysków.


Kobas Laksa w formie bloga prowadzi internetową galerię pod adresem: http://kbx.pl.



piątek, 22 stycznia 2010

Zapraszamy do udziału w projekcie FOTOPREZENTACJE 2010





Ogłaszamy rekrutację do kolejnych dwóch odsłon projektu Fotoprezentacje.


Jeżeli Twoim sposobem opowiadania o świecie jest fotografia. Chcesz spotkać się  z doświadczeniem i wybitnych energią artystów? Zrobić z nimi swoją wystawę? Wyślij do nas swoje portfolio!


W tym roku zaprosiliśmy do współpracy Kobasa Laksę, który zrealizuje projekt wiosną i Tadeusza Rolke, który poprowadzi jesienną edycję Fotoprezentacji.


Na zgłoszenia czekamy:


edycja wiosenna z Kobasem Laksą do 1 marca 2010 roku 


edycja jesienna z Tadeuszem Rolke do 1 kwietnia 2010 roku


Portfolio oraz krótką informację na swój temat prosimy wysyłać na adres:
animatornia@e.org.pl  w tytule umieszczając dopisek FOTOPREZENTACJE

środa, 13 stycznia 2010

Adam Mazur o wystawie Mikołaja Długosza i Tomasza Dubiela

Oba teksty dostępne są jako PDF:




                                                                                                                        fot.Cezary Ciszewski


Adam Mazur
Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie


Mikołaj Długosz. Rekonstrukcja.

Długosz znów narozrabiał. Tym razem w nowo otwartej siedzibie Krytyki Politycznej – w tak gorącym miejscu jak Nowy Wspaniały Świat – dodał coś od siebie. I od Tomasza Dubiela, z którym pracuje jak mistrz z uczniem, jak stary z młodym. Taką formułę przyjęły Fotoprezentacje wymyślone w ramach Animatorni Towarzystwa Inicjatyw Twórczych ę i taką formułę Długosz z Dubielem zapragnęli zdemolować. Zatem po prośbie i na zamówienie, w kontekście edukacyjnym i politycznym zarazem Długosz z Dubielem powiesili fotograficzny fresk, bo tak chyba wypada nazwać olbrzymich rozmiarów fotografię pod tytułem: Wyprowadzenie kupców z KDT. Rekonstrukcja (2009). 

Zanim Mikołaj Długosz (ur. 1975) stał się mistrzem pracującym z uczniem Tomaszem Dubielem (ur.1987) dał się już wcześniej poznać jako swego rodzaju fotograf antropolog, który równie często wykonuje własne zdjęcia, co sięga po materiał znaleziony, w sieci, w archiwum, na pchlim targu. W 2002 roku Długosz zakończył swoją przygodę z legendarną Państwową Wyższą Szkołę Filmu, Telewizji i Teatru w Łodzi i rozpoczął pracę zawodową. Na początku działał jako fotoedytor i fotograf portrecista: robił zdjęcia m.in. dla kultowych dziś pism z epoki jak „City Magazine”, „Fluid”, czy „Notes na 6 Tygodni”. Zlecał materiały i przede wszystkim sam fotografował, i to dosłownie wszystkich – od taksówkarzy po celebrytów. Długosz próbował swoich sił również jako fotograf mody, architektury i martwej natury, incydentalnie zdarzały mu się zdjęcia w typie fotoreporterskim. Jednak dopiero autorskie projekty zyskały mu uznanie krytyki artystycznej i szerokiej publiczności. W 2004 roku wraz z Martą Pruską i Radkiem Polakiem przygotował kuratorowany przez Joannę Warszę projekt Polska Diary, rodzaj fotograficznej panoramy, składającej się z rzeki obrazów dokumentujących polski krajobraz epoki transformacji. Od socjalizmu do kapitalizmu i z powrotem na prawie dwóch tysiącach zdjęć puszczanych w trakcie dwóch specjalnych „foto-koncertów”, na żywo z muzyką efemerycznego zespołu Laktop (czyli zespół Baba z supportem). W materiałach prasowych Novej Polski towarzyszących pokazom w Lille i w Centre Pompidou w Paryżu napisano, że „młodzi artyści nie zajmują jednoznacznego stanowiska, daleka jest im postawa społecznego zaangażowania, rejestrują jednak zmiany w świadomości oraz stylu życia trzydziestoletnich rówieśników. Akcja rozgrywa się między luźnymi balangami stołecznej bohemy a biedą i tandetą odległej prowincji. Przez niedorobioną polską nowoczesność przebijają intymistyczne portrety i autoportrety”. 

Nawet jeśli Polska Diary gubiło w ilości fotografii podmiotowość autorów tak różnych jak Długosz, Polak i Pruska, to jest ważne dla zrozumienia sztuki Długosza, który już w tym wczesnym projekcie objawiał się właśnie jako kronikarz piszący swój szczególny dziennik epoki widzianej oczami przedstawiciela generacji przełomu ustrojowego. Wkrótce po Polska Diary Długosz zainteresował się fotografią znalezioną, którą zaczął anektować na potrzeby własnych projektów. Z pewnością w rozwoju wrażliwości pomogła mu praktyka fotoedytorska („City Magazine”). Radykalna rekontekstualizacja fotografii znalezionych w Internecie miała po raz pierwszy miejsce w 2005 roku na wystawie Orzeszki w warszawskiej galerii ZOO prowadzonej przez Monikę Zawadzką. 

Ponad pół tysiąca zdjęć ściągniętych z aukcji internetowych ukazywało polską rzeczywistość od podszewki. Do tego pomysłu, już w bardziej zinstytucjonalizowanej, lepiej przygotowanej i przemyślanej formie Długosz miał powrócić w 2007 roku przygotowując wystawę i album Real Foto. Tymczasem, zanim do tego doszło artysta zainteresował się pocztówkami z lat 70. i 80., czyli pochodzącymi z okresu PRL-u epoki Gierka i Jaruzelskiego. W prezentowanym po raz pierwszy w Yours Gallery projekcie Pogoda ładna, że aż żal wyjeżdżać (2006), Długosz podjął się przepracowania propagandowego wizerunku PRL i przywrócenia pamięci o latach dzieciństwa i wczesnej młodości swoich równolatków. W tym sensie Pogoda ładna to archeologia stosowana PRL, odgrzebywanie średnich, złych i dziwnych pocztówek wykonanych jako „chałtury” przez dziś w znakomitej większości zapomnianych fotografów. Chłodne spojrzenie na przeszłość miesza się tu z urokliwą „nudną” estetyką, która daje projektowi specyficznie nostalgiczny sznyt. 

W porównaniu z poprzednimi projektami Real Foto (2007-8) to już był prawdziwy hit. Starannie wybrane z serwisu aukcyjnego Allegro fotografie pokazywane były jak Polska długa i szeroka: premiera odbyła się na Biennale Fotografii w Poznaniu (2007), później wystawa indywidualna w krakowskim Bunkrze Sztuki (2008), osobna prezentacja na Efekcie czerwonych oczu (2008), czy ekspozycja razem z klasykiem i mistrzem Długosza Jerzym Lewczyńskim (autorem koncepcji „archeologii fotografii”) w bytomskiej Kronice (2008). Długosz konsekwentną pracą doprowadził do konsekracji gatunku fotografii niedostrzeganego przez krytykę i przezroczystego dla odbiorców, a dzięki kolejnym ekspozycjom Real Foto stał się sam artystą w pełni docenionym. Sukces Real Foto tkwił w autentyczności fotografii stosowanej przez amatorów na co dzień. Życie w Polsce łapane było tu na gorącym uczynku, bez żadnego zapośredniczenia w teorii czy profesjonalnej praktyce. Real Foto to surowy materiał, który może inspirować antropologów, socjologów, medioznawców, specjalistów od marketingu, jak i bywalców galerii sztuki współczesnej, wysmakowanych estetów.

W 2008 roku na wystawie Efekt czerwonych oczu. Polska fotografia XXI-wieku Długosz pokazał książkę o tytule nawiązującym bezpośrednio do anglosaskiego magazynu lajfstajlowego We Are Different. Niewielkie rozmiary publikacji były odwrotnie proporcjonalne do wrażenia jakie zawartość tejże publikacji wywarła na polskich ekspertach od mody (począwszy od fotografów, stylistów, aż po redaktorów artystycznych magazynów dla kobiet). We Are Different było autorskim zestawieniem fotografii publikowanych na łamach zachodnich magazynów o modzie z ich polskimi odpowiednikami. Zależność, delikatnie rzecz ujmując, była uderzająca. Kopiowanie pomysłów, kompozycji, ujęć, rozwiązań technicznych, o stylu sesji mody już nie wspominając jest nagminną praktyką w dość prowincjonalnym świecie mody polskiej, którego bezlitosnym krytykiem okazał się właśnie Mikołaj Długosz.
Jednocześnie tę krytykę odnieść można do samego autora, który w tym systemie – na dobre i na złe – się porusza. Długosz przecież nie dba o aurę dzieła sztuki, o oryginalność, autentyczność i inne tym podobne przebrzmiałe kategorie. 

Jego taktyką jest kreatywne kłusownictwo. Jest „polskim Martinem Parrem” jak ironicznie mówią kuluarowi komentatorzy. Jest artystą postmodernistą, dzieckiem swojej epoki, fanem pastiszu, uczestnikiem kultury remiksu, wyznawcą Internetu, twórcą komercyjnego spektaklu i mistrzem cyfrowej fotografii. 

Zupełnie inny charakter niż W.A.D. miał przygotowany przez artystę na wystawę Nieodkryte/Niewypowiedziane (Nowy Teatr, 25.05-14.06.2009, kurator Agnieszka Sural) projekt wyklejenia fototapetą jednego z pomieszczeń zaadaptowanych na potrzeby wystawy. Tapeta, którą Długosza starannie oblepił wszystkie ściany pomieszczenia przedstawiała ten sam pokój 1:1. Tautologia w historii polskiej fotografii pojawiała się już wcześniej – warto przypomnieć choćby legendarne serie fotografii Zbigniewa Dłubaka – ale Długosz nadaje jej inną skalę. Tapeta w pokoju wyprzedza jego plany „przykrycia” fotografiami całych budynków. Ta fascynacja fotograficzną reprezentacją, która niczym mapa u Borgesa przykrywa coraz szczelniej rzeczywistość kojarzy się z działaniami komercyjnymi Długosza, który fotograficzne mapy satelitarne zamienia w podkładki, ceraty i inne gadżety do użytku domowego.

W fotografii polskiej Długosz wybrał sobie do działania obszar dość zaskakujący dla postronnego obserwatora. Autor Real Foto płynnie porusza się pomiędzy skrajnościami wydawałoby się nie do połączenia: fotografią komercyjną (zarówno pracując dla magazynów ilustrowanych jak i produkując rozliczne gadżety na własną rękę), jak i eksperymentami nawiązującymi do spuścizny konceptualizmu (zdjęcia znalezione, eksperymenty z percepcją rzeczywistości). Te dwa bieguny jego zainteresowań zbliżają się do siebie w 1994, jednym z ostatnich projektów przygotowanych na wystawę Schizma. Sztuka polska lat 90. (10.10-23.11.2009, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa). Jeśli Pogoda ładna przywoływała powidoki z dzieciństwa spędzonego w osiedlowej piaskownicy, to 1994 chronologicznie rzecz ujmując dotyka młodości artysty. 

Epoka transformacji definiowana przez turbokapitalistyczne przyspieszenie Planu Balcerowicza karmiła się kontrastami i napięciami typowymi dla czasów burzy i naporu. Marzenia o towarach i konsumpcji były na wyciągnięcie ręki, tak jak rzeczy dostępne po okazyjnej cenie i w dużej ilości w sieci hipermarketów Makro Cash&Carry. Właśnie z gazetek tejże sieci pochodzą uratowane od zniszczenia przez Mikołaja Długosza fotografie „pakszotowe” tworzone na potrzeby gazetek promocyjnych. Abstrakcyjne, chłodne tło nadaje ponadczasowy wymiar sprzedawanym rzeczom, które na zdjęciach powiększonych i eksponowanych w galerii przez Długosza urastają do rangi fetyszy. Te minimalistyczne zdjęcia zapewne można porównywać z Proustowską magdalenką, tyle że to wciąż tylko i aż banalne towary: od podpasek higienicznych, sprzętu RTV/AGD po napoje gazowane i batoniki. W tym sensie 1994 (nieprzypadkowo dekada po symbolicznym Orwellu) to projekt współczesnej dekonstrukcji marketingu kapitalistycznego, ilustracja czegoś, co gazetowi utyskiwacze nazywają „urynkowieniem życia wewnętrznego”.

Jednocześnie trudno do końca określić czy Długosz jest „za”, czy „przeciw”, czy zachwyca się, czy potępia.
Postawa niezaangażowanego obserwatora rzeczywistości ujawnia się również w pracy Długosza (wraz z Tomaszem Dubielem) zatytułowanej Wyprowadzeniu kupców z KDT. Rekonstrukcja.

Nie wiemy do końca „o co w tym wszystkim chodzi” – czy to żart? Czy na poważnie? Czy to tania inscenizacja? Czy fotoreportaż z miejsca akcji? Czy artyści są za kupcami, czy też wspierają władzę egzekwującą prawo? Fotografia Długosza/Dubiela przypomina malarstwo XIX-wieczne niezwykle zainteresowane mniej lub bardziej istotnymi wydarzeniami historycznymi, które odczytane współcześnie mogą okazać się istotną tu i teraz parabolą. Zatem mamy do czynienia z rekonstrukcją wydarzenia historycznego o nie do końca jasnym przesłaniu. Ale może okazać się, że podobnie jak w wypadku dawnego malarstwa to przesłanie jest ukryte i wymaga chwili skupienia i dobrej woli by je odczytać. O co zatem mogło chodzić Długoszowi/Dubielowi? „Reenactment” wydarzenia, którego obaj doświadczyli z pozycji właśnie niezaangażowanych obserwatorów wpisać można w porządek spektaklu medialnego z udziałem czołowych polityków miejskich, ale także punktu zwrotnego markującego koniec epoki nie tylko bazaru (w jego końcowej formie słynnych blaszaków). 
Dziki, nieokiełznany, oddolny jak prywatna inicjatywa kapitalizm epoki transformacji, który dosłownie narodził się na Placu Defilad, w cieniu PRL symbolizowanego przez Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina jest rugowany z centrum na margines. W jego miejsce nadchodzi nowy porządek reprezentowany, co ciekawe, nie tyle przez korporacyjny system globalnej gospodarki kapitalistycznej – to pewnie kupcy by jeszcze zrozumieli – co przez powstające w bólach Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Dzięki temu zabiegowi usunięcia kupców z pewnością centrum stanie się bardziej reprezentatywne, kulturalne, bardziej europejskie, czy jak wolą niektórzy „cywilizowane”. Ekonomiczna tandeta i dorobkiewiczowstwo rodem z szarej strefy ustępuje przed majestatem prawa i porządkiem władzy, także tej symbolicznej, dla której elit muzea przecież się buduje. 

Gentryfikacja miasta postępuje i widać to pośrednio na zdjęciu Długosza/Dubiela. Wyprowadzenie kupców – piękny eufemizm, a do tego jak biblijnie brzmi! – czytać można zatem jako alegorię walki klas, ale w raczej wydaniu farsowym (Agnieszka Kowalska pisze w „Gazecie Stołecznej” o „kabarecie”). W interesie niewidocznych liberalnych elit występują wynajęci ochroniarze, drobni kupcy wspierani przez chuliganów to element proletariacki przemieszany z lumpenproletariackim. Walka kupców jest przegrana, to wiemy. Ale przegrana jest nie tylko w sensie dosłownym. Co gorsza, to porażka symboliczna, gdyż nie wolność, lecz chęć zysku wiedzie dziś lud na barykady, zdają się mówić artyści instalując doraźnie w Krytyce Politycznej swego rodzaju memento dla przyszłych rewolucjonistów. 

Z pewnością komunikat odpowiada estetyce epoki w jakiej żyjemy, i to również różni nasz czas od nieco bardziej, jak się dziś wydaje, heroicznego XIX-wieku. Ostatecznie, to tylko tania, choć dość duża fotografia, która zaledwie przywdziewa kostium malarstwa historycznego. Spektakl odegrany na planie fotografii razi sztucznością, dekoracja zdaje się rozłazić na oczach. To daje widzowi dystans i wprowadza w ramy dzieła sztuki element krytyczny, polityczny właściwie. Z tą różnicą, że nie jest to polityczność Demokracji Artura Żmijewskiego. 

Spektakl Długosza/Dubiela to nie dokumentacja wideo. Wyprowadzenie kupców ma w sobie więcej teatru. Mniej patosu niż u Brechta, ale efekt obcości zbliżony. Można się pośmiać, ale potem coś jeszcze trzeba by zrobić, coś pomyśleć, zdziałać, dopić kawę w Nowym Wspaniałym Świecie i co dalej? 



"Sztuka na blachę" - Elżbieta Anna Sekuła z Ośrodka Badań Przestrzeni Publicznej o wystawie Mikołaja Długosza i Tomasza Dubiela










                                                                                                          fot.Bartek Ryży



Elżbieta Anna Sekuła
Ośrodek Badań Przestrzeni Publicznej


Sztuka na blachę


W końcu minionego roku w Nowym Wspaniałym Świecie miała miejsce akcja artystyczna, stanowiąca rodzaj komentarza do finałowego epizodu wieloletniej wojny reprezentantów  stołecznego handlu z władzami Warszawy. „Wyprowadzenie kupców z KDT. Rekonstrukcja” – fotografia autorstwa Mikołaja Długosza i Tomasz Dubiela – to element większego projektu, którego twórcami są członkowie Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”. Pomysł przedstawiają na swej stronie następująco: 
Idea spotkań opiera się na relacji doświadczony fotograf – początkujący fotograf. Chcemy doprowadzić dwóch twórców do spotkania i podjęcia wyzwania stworzenia wspólnej wystawy. Według nas to najlepszy sposób przekazywania wiedzy. Spotkania są zaproszeniem do partnerskiego dialogu, zadawania pytań, dzielenia się refleksjami i przemyśleniami. Chcemy pokazywać fotografię społecznie zaangażowaną, dokumentalną, która cały czas pozostaje na wysokim poziomie artystycznym. Fotografię, która stawia przed odbiorcą istotne pytania (www.fotoprezentacje-animatornia.blogspot.com).
Partnerem projektu Fotoprezentacje jest „Krytyka Polityczna”. Do tej pory w Nowym Wspaniałym Świecie wystawiono prace dwóch zespołów pracujących w oparciu o wskazane wyżej zasady. Na początku grudnia zaprezentowane zostało wspólne zdjęcie Długosza i  Dubiela, które zainspirowało mnie do podzielenia się z Czytelnikami paroma spostrzeżeniami.

W sytuacji, w której powinnam zapewne dokonać wyboru między mówieniem o konkretnej fotografii, o całym projekcie artystycznym przygotowanym w ramach Fotoprezentacji lub o niewątpliwie intrygującym z socjologicznego i kulturoznawczego punktu widzenia wyprowadzeniu kupców z hali KDT, wybieram ..mówienie o przestrzeni publicznej. Przestrzeni publicznej rozumianej bardzo szeroko – także jako przestrzeń dyskursu. Ujmowanej nie tylko jako fizyczny fragment metropolii, lecz również jako miejsce generowania, dojrzewania i rozwiązywania ważkich problemów społecznych. Nie można w tej rozmowie pominąć też roli artystów i animatorów kultury w mieście oraz w inspirowaniu dyskusji o kształcie i znaczeniu przestrzeni publicznej. 

Przypadek KDT pokazuje, jakie wydarzenia są dzisiaj w przestrzeni metropolii istotne i jakie uzyskują w niej rangę potencjalnych obiektów artystycznych. To po pierwsze. Po drugie, niewątpliwie cała akcja mówi również coś o funkcji, jaką w mieście chcą pełnić (i po części tak się dzieje) organizacje społeczne. Po trzecie wreszcie, można tutaj pokusić się również o pytanie dotyczące obowiązków władz miasta wobec różnych podmiotów rozgrywających swoje interesy w przestrzeni Warszawy. Zatem grudniowa prezentacja w Nowym Wspaniałym Świecie stanowi komentarz zarówno do sposobu funkcjonowania współczesnej  sztuki, jak i do kondycji naszej metropolii. 

Jest wiele wymiarów tego wydarzenia. Artystyczny, rzecz jasna, wysuwa się na plan pierwszy. Ale nie można pominąć także wydźwięku społecznego „..Rekonstrukcji”, bo sztuka wkracza w tym wypadku na pole zajmowane tradycyjnie przez socjologów, kulturoznawców, psychologów etc., o politykach i dziennikarzach nie wspominając. Sprawa KDT jako taka może stanowić także exemplum przewlekłej niemocy i braku wizji włodarzy Warszawy. Ale – w ostatecznym rozrachunku – przykład ich skuteczności w „uprzątaniu przedpola”. Wernisaż w Nowym Wspaniałym Świecie stanowi końcowy akcent wieloletniej wojny o przestrzeń. Dodam – o kluczowy, spektakularny i bardzo drogi kawałek przestrzeni publicznej w ścisłym centrum stolicy. Możliwych aspektów analizowania tego problemu jest niewątpliwie więcej – staram się zwrócić uwagę na te, które wydają mi się szczególnie istotne.

Rozmowa na ten temat prowadzona powinna być na wielu płaszczyznach, a jej konstrukcję określić można mianem pudełkowej. W miarę pogłębiania problemu poziom uogólnienia i abstrahowania od przestrzeni fizycznej na korzyść symbolicznej jej reprezentacji wzrasta. Możemy zatem rozpatrywać pracę Mikołaja Długosza i Tomasza Dubiela po prostu jako  wielkoformatową fotografię fragmentu miejskiej rzeczywistości (a w zasadzie jej odtworzenia). Dalej możemy przeanalizować ideę Fotoprezentacji jako taką i kolejno pomysł na stworzenie miejsca na kulturalnej mapie Warszawy, którym ma być Nowy Wspaniały Świat. Zdjęcie może być też inspiracją do dyskusji o sprawie hali i zagospodarowaniu placu Defilad. Ostatecznie pozwala poruszać się również na poziomie debaty na temat polityki miasta wobec przestrzeni publicznej metropolii i roli sztuki w jej komentowaniu. Jedna fotografia i tak wiele wątków do dyskusji.

Tutaj dotykamy ważnej, nierzadko obserwowanej we współczesnej kulturze zależności pomiędzy sztuką a problematyką społeczną. Czy artyści próbują (z rozmaitym skutkiem) pełnić rolę, z której miasto się nie wywiązuje? Może chcą poczuć się demiurgami metropolii późnej nowoczesności – poprzemysłowej, skomunikowanej wirtualnie i generującej trendy w kulturze zony? Mają ambicję stać się krytycznymi komentatorami starej i twórcami nowej estetyki jej przestrzeni publicznej? To jedna z możliwych interpretacji – zarówno w odniesieniu do całego projektu Fotoprezentacje, jak też konkretnej pracy Długosza i Dubiela.

Można jednak spojrzeć na to zjawisko w inny sposób. Tradycyjne, intelektualne narzędzia „obróbki miasta”, podobnie jak polityczne instrumenty wywierania nacisku wyczerpały się i teraz to artyści przejmują symboliczną władzę opisywania i objaśniania świata społecznego, korzystając z uprzywilejowanego w hierarchii obywateli statusu w dyskusji o najważniejszych problemach metropolii. Innym tego przykładem może być ironiczna propozycja stworzenia jeziora w miejsce Pałacu Kultury i Nauki – reakcja zniecierpliwionego twórcy na niekończące  się dyskusje o przebudowie centrum Warszawy. Głos, warto dodać, całkowicie nie zrozumiany, „wessany i przeżuty przez system” – ważny element konstruktywnej krytyki potraktowany został jako kolejna oferta w symbolicznym przetargu.

Z drugiej strony – i może to jest w wypadku „..Rekonstrukcji” bliższe prawdy – artyści rejestrują w swych dziełach proces ogarniający całość kultury w późnej nowoczesności. Mam na myśli „powszechną estetyzację wszystkiego”. Także każdy problem czy fenomen społeczny staje się potencjalnym jej obiektem. Specyficzne spojrzenie pary fotografów na lipcowe zdarzenia na placu Defilad dobrze się w taką interpretację wpisuje.

Nie należy jednak pomijać również statusu tego projektu jako elementu szerszej dyskusji, w której przewijają się wątki artystyczne, estetyczne, moralne, ekonomiczne, polityczne i wiele innych. Jej platformą jest przed wszystkim internet. Prześledziłam sieciowe debaty, w których pojawiają się zarówno głosy poparcia, jak i zarzuty wobec artystów. Te ostatnie dotyczą taniego populizmu, komercyjnego nastawienia twórców, unurzania sztuki w mrocznej studni władzy, braku szacunku dla cierpienia jednostek i grup wykluczanych stopniowo ze sfery publicznej etc. Niektóre brzmią humorystycznie (w niezamierzony chyba sposób), nad innymi być może warto się zastanowić. Projekt Mikołaja Długosza i Tomasza Dubiela pokazuje bezsprzecznie jedno – żyjemy w świecie metakultury, która do każdego głęboko społecznego doświadczenia dopisuje piętrowe komentarze. A z drugiej strony widać na przykładzie tej realizacji, jak dalece sztukę inspirują dzisiaj zdarzenia świata społecznego, jak bardzo naszą codzienność opowiadać chcemy językiem przez długi czas zarezerwowanym dla bardziej wzniosłej rzeczywistości. Związki pomiędzy socjologią a twórczością artystyczną  ujawniają jeszcze jedno pole triumfu kultury popularnej i niemożność oddzielenia jej dzisiaj od tak zwanej wysokiej. 

Skoro mowa o patosie, wśród komentarzy na temat „..Rekonstrukcji” można znaleźć i takie, jak słowa Tomasz Maćkowiaka, przywołane przez Agnieszkę Kowalską:
„Brawo. Proponuję kolejne jajcarskie performance o tytułach np. 'masowe zwolnienia w kopalniach na Śląsku' albo 'likwidacja pomorskich stoczni', ew. 'Kartofle na bezrobociu czyli jak zlikwidowano PGRy'. Ubaw po pachy.” 
Ja jeszcze nie zdążyłam opowiedzieć o projekcie na naszym redakcyjnym kolegium – pisze dalej dziennikarka – a już dwóch redaktorów rwało się do pisania komentarzy, w podobnym duchu. Widziałam dziś tę fotografię i nie ma o co drzeć szat. To tak, jakby artystów Łodzi Kaliskiej z pełną powagą oskarżać o szarganie narodowych symboli czy jaja z naszej historii. (http://zrobtowwawie.blox.pl/2009/12/Kabaret-kupcow-z-KDT.html)

W Polsce rzeczywiście mamy nadal problem z „szarganiem świętości” przez artystów (niekiedy dosłownym, bo odnoszącym się do niekwestionowanej sfery sacrum), ale wydaje się, że komentarz Maćkowiaka nie jest szczególnie trafny – mimo wszystko między sytuacją górnośląskich górników czy pracowników PGR ze ściany wschodniej a sytuacją kupców z KDT istnieje pewna, wcale nie tak znów subtelna, różnica. I sądzę, że każdy potrafi sobie bez trudu odpowiedzieć na pytanie, na czym ona polega. Poza tym, oglądając zdjęcie Długosza i Dubiela nie odnoszę wrażenia, że stanowi ono próbę upokorzenia czy wyszydzenia handlarzy – w zasadzie nie niesie żadnej manifestowanej jawnie interpretacji społecznych stanowisk autorów, a ich zaangażowanie „polityczne” ogranicza się do aktu podjęcia tematu jako takiego. Przedstawiciele obu spierających się stron prędzej mogliby zarzucić tej pracy zbytnią neutralność niż stronniczość. Ja takiego zarzutu nie wysuwam, bo nie uważam, że sztuka musi komentować rzeczywistość w sposób jednoznaczny – mamy w sferze publicznej dostatecznie wiele innych, szeroko dostępnych, narzędzi schematyzacji oraz  standaryzowania gustów oraz postaw.

Warto przywołać tu motywacje wskazywane przez samych twórców:
Długosz: To było niezwykle fotogeniczne wydarzenie. (...) Gdyby zdjąć z tego dramatyzm i powagę, to oni zrobili tam wtedy kabaret, przedstawienie, wydarzenie medialne. Kupcy przebrali się w swoje kamizelki, stworzyli dekoracje, wzięli rekwizyty i zrobili show. 
Dubiel: Rekonstruujemy to wydarzenie, bo i na mnie i na Długoszu zrobiło ogromne wrażenie. Pamiętam, że przejeżdżałem Marszałkowską i byłem mocno zaskoczony tym, co widzę. W centrum miasta zupełny paraliż. Walki kibiców są normą i mamy je na co dzień, ale walki kupców to coś wyjątkowego. Chcieliśmy, żeby nasza rekonstrukcja podobnie, jak temat, który podejmuje, była trudna do jednoznacznego opisania. Jej stylistyka zadaje kłam zapamiętanym wydarzeniom, odwraca rzeczywistość.

Rodzi to pytanie o teatralność dzisiejszej sceny społecznej, o jej medializację, o to, w jakim stopniu miejska polityka staje się nie tylko spektaklem, ale wręcz show. W wypowiedziach obu artystów zwraca uwagę mocno wybity wątek kabaretowy, mówią o wydarzeniach na placu Defilad w kategoriach inspirującej groteski. To kolejny przyczynek do rozmowy o stanie kultury późnonowoczesnej w ogóle.

Zaskakuje nieco słaby rezonans „..Rekonstrukcji”. Wydawać by się mogło, że temat jest  gorący, środowisko – głodne nieposkromionych, wolnych relacji między sztuką a problematyką społeczną, a ingerencje artystów w tkankę miast są niebagatelne ilościowo i jakościowo. Dlatego trudno oprzeć się wrażeniu, że sama dyskusja po realizacji i prezentacji projektu Długosza i Dubiela wygląda raczej skromnie. W internecie wyskakuje niewiele stron, odnoszących się do tych zdarzeń, a rozmowy na nich są albo krótkie, albo szybko zbaczają z zasadniczego tematu i zaczynają traktować o problemie obecności/nieobecności kupców z KDT na Placu Defilad. Wydaje się, że polskie społeczeństwo, w każdym razie  jego część (mieszkańcy Warszawy? internetowa publiczność metropolitalnego spektaklu?), nie dojrzało jeszcze do recepcji i używania sztuki jako narzędzia w społecznej debacie o celach i wartościach. „Rekonstrukcja” pokazuje więc siłę współczesnej sztuki jako dziedziny kultury angażującej się w namacalne zdarzenia świata społecznego, a zarazem jej słabość jako działalności nie znajdującej w zasadzie zrozumienia ani szerszego oddźwięku.

Oprócz kupców, artystów, władz miasta, twórców i partnerów projektu oraz mieszkańców (reprezentowanych głównie w sieci) pojawia się jeszcze jeden aktor. Kolejnym graczem wkraczającym na warszawską scenę jest Nowy Wspaniały Świat, który przebojem próbuje zbudować sobie od początku silną pozycję w dyskursie o stołecznej przestrzeni.   Zapoczątkowanie cyklu spotkań odnoszących się do problemów kulturowo-przestrzennych miasta czyni z tej nowej inicjatywy społecznej miejsce, które z pewnością będzie chciało uczestniczyć w publicznej debacie o Warszawie i szerzej – o kulturze metropolitalnej dzisiaj. Czy Nowy Wspaniały Świat podjętemu dobrowolnie wyzwaniu sprosta, pokaże zapewne najbliższy czas, ponieważ cykl będzie miał swoją kontynuację. Będziemy wówczas mogli też  przekonać się, czy sztuka na blachę okaże się również sztuką na medal.